26 sie 2015

Rozdział 13. O co ci chodzi?

- Cześć Zayn – powiedziałam i przytuliłam chłopaka na powitanie.. Najwyraźniej zdziwiło go to, ale odwzajemnił uścisk. – Chyba już nie musisz mnie pilnować, jak jestem z Alex’em. Nic mi już nie zrobi. Możesz iść do domu i zająć się czymś tam – powiedziałam obojętnie.
- Taaak? Yyy.. Dobra to.. pa? – powiedział i już chciał odejść, ale Niall go zatrzymał.
- Nigdzie nie idziemy – powiedział blondyn do mulata i odeszli na bok dyskutując o czymś zawzięcie. Popatrzyłam wymownie na przyjaciółkę i usiadłam w ławce. W klasie niewiadomo skąd pojawił się pan Flynn.
- Zamknąć się! – powiedział znudzonym głosem. Wszyscy go posłuchali i natychmiast zajęli swoje miejsca. Spojrzałam przez ramię na chłopaków, którzy dalej stali w rogu klasy. – Od dziś na lekcje matematyki będą chodzili z wami nowi uczniowie.. – urwał i czytał z kartki – Horan i Malik. - Jak na zawołanie wszyscy odwrócili się i spojrzeli na nich. Oczywiście największa ździra w szkole – Amanda Flack - musiała wypiąć swoje sztuczne cycki do przodu i zrobić idiotyczny dziubek, żeby ktoś taki jak ktoś z One Direction obdarzył ją chociaż przelotnym spojrzeniem. Niestety – upssss- nikt nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi. – Możecie zająć miejsca… gdziekolwiek. – powiedział nauczyciel, a chłopcy usiedli w rzędzie obok nas.
Gdy lekcja dobiegła końca i wszyscy wychodzili z sali zabrałam szybko zeszyt, piórnik i książkę i szybko wyszłam z Sali. Jednak ktoś kto jeszcze został pociągnął mnie za łokieć i zawróciłam powrotem do klasy. Okazało się, że to Niall. Rzuciłam mu pytające spojrzenie, czekając na wyjaśnienia, po jaką cholerę mnie tu zaciągnął.
- Słuchaj Kendall… przepraszam Cię. Za wszystko. Zayn powiedział mi przed lekcją o co ci chodzi i …
- O co mi chodzi?! – zapytałam niedowierzając – Jesteś śmieszny! To ty wszystko zacząłeś!  To nie ja wyszłam w nocy się jeszcze bardziej najebać do klubu i nie znalazłam sobie tam chłopaka! – prawie wykrzyczałam ostatnie wyrazy. Poczułam, że w oczach zbiera mi się słona ciecz, jednak nie dałam jej spłynąć po moich policzkach. Mimo, że byłam teraz z Alex’em, to jednak czułam się w jakiś tam sposób zobowiązana. Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Okeeej? O jakiej dziewczynie ty mówisz?
-  Ha! Nie mów, że nie pamiętasz!
- Kendall, ja naprawdę nie wiem o kim ty mówisz – powiedział spokojnie. – Nie wiem ile razy mam ci to jeszcze powtarzać! Mówisz tak jakbym zrobił coś złego, a nic przecież, kurwa, nie zrobiłem. – powiedział a ja wyszłam z sali. Nie miałam ochoty psuć sobie i tak już zepsutego dnia. Kilka odób z korytarza patrzyło na mnie dziwnym wzrokiem. Pewnie widzieli jak kilka łez słynęło po moich policzkach.
Pieprzyć ich.
 Poszłam do łazienki dla dziewczyn i sprawdziłam czy po drodze nie rozmazał mi się tusz. Na szczęście nie. To nie było tak, że ja jakiś specjalnie histeryzowałam i płakałam niewiadomo jak bardzo. Po prostu to kilka łez, o których od razu zapomniałam.
 Uspokojona wyszłam z toalety i szłam do szafki, gdy zobaczyłam tłum uczniów. Przepchałam się na sam przód i zobaczyłam nikogo innego jak Alex’a i Niall’a. Chyba jest wiadome co robili.

*Alex POV*
Wyszedłem z sali od historii i szedłem zanieść książki do szafki. Jak tylko zamknąłem drzwiczki na klucz zobaczyłem mojego najlepszego kumpla – Jeff’a.
- Ej stary musisz coś wiedzieć – powiedział. Wyczułem w jego głosie napięcie.
- O co chodzi? – zapytałem.
- Widziałem jak Kendall wychodzi z klasy od matmy i płacze – powiedział, a moje wszystkie mięśnie nagle się spięły. Ktokolwiek doprowadził ją do tego stanu gorzko za to pożałuje. Już chciałem iść jej szukać, ale Jeff mówił dalej. – Zaraz za nią wyszedł ten nowy blondyn – powiedział. Wcisnąłem mu książki i notatki z literatury i kierowany czystą złością i nienawiścią do tego kretyna poszedłem go szukać. Nie było to trudne, bo stał przy klasie do matematyki i rozmawiał z przyjaciółką Kendall - Rose. Od razu podszedłem do niego i pchnąłem go na ścianę.
- Mówiłem, żebyś się kurwa nie zbliżał do Kendall! – wrzasnąłem.
- Nic jej nie zrobiłem, wyluzuj koleś – powiedział.
- Nie? – zapytałem i podszedłem bliżej. Na tyle blisko jak tylko było to możliwe. – To dlaczego, kurwa, wyszła z klasy i płakała?
- Nie widziałem, żeby płakała.. Chciałem z nią po prostu porozmawiać!
- Chyba już ci mówiła, że nie chce z tobą gadać. Nie dotarło to do ciebie, kurwa?
- Najwidoczniej nie – powiedział i zaraz po tym moja pięść wbiła się w jego nos. – Co kurwa... – zaczął, ale tym razem moja pięść wylądowała na jego brzuchu. Oczywiście (czego w ogóle się nie spodziewałem, bo proszę was! Czy ktoś taki mógłby kogokolwiek uderzyć?) nie stał bezczynnie i zaczęliśmy się bić.  Wokół nas zebrał się tłum uczniów i przypatrywał się nam.
- Nie będziesz krzywdził mojej dziewczyny! – warknąłem i wymierzyłem mu prawego sierpowego.
- Chyba nikt nie skrzywdzi jej tak jak ty to robiłeś kilka lat temu – powiedział w pełni świadomy wypowiedzianych słów. Złapałem go za koszulkę jak niespełna 2 godziny temu i wysyczałem przez zaciśnięte zęby:
- Nigdy nie wspominaj tego co było cztery lata temu!
Cisnąłem nim o ziemię. Od razu się podniósł. Walka trwała dalej. Pojedynczy ludzie próbowali nas rozdzielać, ale albo im się nie udawało, albo sami obrywali. Nagle naprzeciwko nas  pojawiła się Kendall. Upuściła książki ze zdziwienia.
Blondyn przyglądał się jej nieco za długo i wykorzystałem ten moment, by go powalić na ziemię i jeszcze dobić. Oboje mieliśmy krew na rękach, twarzy, ubraniach. Jednak jak dla mnie – było warto. Jeśli ktoś skrzywdziłby moją księżniczkę, zrobiłbym to jeszcze raz. Bez wahania.
Pomiędzy nami jak spod ziemii pojawił się dyrektor.
- Co tu się dzieje?! – krzyknął. – Brown do mnie do gabinetu! Natychmiast! A Horana zabierzcie do pielęgniarki! – Powiedział. Gdy szedłem za nim pustymi już korytarzami (zaczęła się już lekcja) z moich zaciśniętych pięści spływały kropelki krwi. Weszliśmy do jego gabinetu i podał mi chusteczki. Usiadłem wygodnie w fotelu obok biurka i zacząłem słuchać jego kazania.
- To co dzisiaj zrobiłeś było niedopuszczalne. – zaczął. W jego głosie było słychać, że jest na mnie wściekły – Nie możemy Puścić ci tego płazem, tak jak to robiliśmy poprzednimi razy. Masz świadomość, że tamten chłopak może mieć poważne komplikacje zdrowotne przez ciebie? Czemu to zrobiłeś?  - zapytał spokojnie. Był dla mnie jak drugi ojciec – wiedział o wszystkim co działo się w moim życiu i zawsze był przy mnie gdy go potrzebowałem. Jest moim wujkiem, ale traktuję go jak ojca. Nie wie co bym bez niego zrobił. Naprawdę mi pomaga.
- On skrzywdził Kendall – zacząłem – nie mogłem tego tak zostawić. Przecież wiesz.. – popatrzyłem mu prostu w oczy. Widziałem w nich ból, ale i zrozumienie.
- Dobrze. W takim razie zwołam radę pedagogiczną jeszcze dzisiaj i zastanowimy się co z wami zrobić. Przyjdź tu po lekcjach. – zakończył poważnie. – Na Boga! Idź do pielęgniarki, żeby cię opatrzyła! – powiedział pogodnie. Rzuciłem mu dziękujące spojrzenie i wyszedłem. Udałem się prosto do pielęgniarki, gdzie o dziwo już nie było już Horana. Może zabrała go karetka czy coś.
Zacząłem myśleć o Kendall. Jeśli on coś jej zrobił… nie daruje mu. Ona jest wszystkim co mam i bez niej mój świat by się rozpadł. Wiem, że zrobiłem jej dużo złych rzeczy, ale ludzie się zmieniają, prawda? Już nigdy nie będę taki jak wtedy. Byłem potworem. Raniłem wszystkich – w tym i ją. Nie szanowałem jej… Jednak teraz. Teraz wszystko będzie  inaczej. Obiecałem to sobie.
Gdy pielęgniarka była w połowie przemywanie mi ran wodą utlenioną, drzwi otworzyły się z hukiem i do gabinetu lekarskiego wpadła Kendall. Uśmiechnąłem się na jej widok.
- O kuurwa! Nic ci nie jest? Chciałam przyjść szybciej, ale wiesz jaki jest Jeankins. – zaczęła nerwowo.
- Kilka zadrapań – powiedziałem pokazując naklejone przez kobietę plastry. – A z tobą wszystko w porządku? – zapytałem z troską. Popatrzyła na mnie pytająco. Już miałem powie ziać o co chodzi, ale pielęgniarka powiedziała, że możemy już iść na lekcje. Wyszliśmy z gabinetu i zacząłem mówić. – Jeff powiedział mi, że wyszłaś z sali od matmy i płakałaś, a on wyszedł za tobą. Coś ci zrobił?

- Nie, jest w porządku, nic mi nie jest – powiedziała z uśmiechem. Przysunąłem się bliżej i ją pocałowałem. Odsunęła się i spojrzała na mnie. – Jaką karę dostałeś?
- Mam przyjść po lekcjach na jakieś zebranie nauczycieli i coś tam. Chodźmy gdzieś teraz. Nie chce mi się tu siedzieć do 15.
- Dobra, tylko pójdę po swoje rzeczy – powiedziała, uśmiechnęła się i poszła z powrotem do szkoły. Wróciła kilka minut później z czarną torbą w ręku. 










______________________


MOŻECIE MNIE ZABIĆ I ZROBIĆ CO TYLKO CHCECIE
na początku wieeeeeeeeeeeeeeeelkie PRZEPRASZAM, bo rozdział miał być po tygodniu a jest po kilku miesiącach :')))))
ale mam usprawiedliwienie xD
zepsuł mi się laptop i nie wiedziałam co z ni zrobić, a później pojechałam na wakacje i dopiero teraz wróciłam
rozdział był napisany już dawno, ale zapomniałam wstawić XDDD
no i lapka dalej mam zepsutego, ale można z niego jako tako korzystać
sorcia, że taki krótki, ale nie mam teraz głowy do pisania i wstawiam to co już mam, ale zrehabilituję się i następny będzie mega
pamiętacie jeszcze o mnie?
jak minęły wakacje?
piszcie w komentarzach ;*
14 rozdział za tydzień, obiecuje
Pamiętaj, że każdy komentarz motywuje do dalszego pisania.


Irish Princess xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

każdy komentarz motywuje do pisania <3