14 lut 2015

Rozdział 7. Ale ja cię dalej kocham!

- Będziemy na górze – powiedział.
- Jasne, że będziecie – odpowiedział Louis i wcale nie zaczął się śmiać.
Weszliśmy po schodach do jego pokoju. Usiadłam na łóżku, a Irlandczyk przyglądał mi się podejrzliwie.
- Co? – zapytałam wreszcie.
- Nic. Myślę – odpowiedział.
- Nad czym? – zapytałam ponownie, a chłopak usiadł obok mnie.
- Myślę jak udało ci się przywrócić nam starego Zayn’a – powiedział, a ja od razu się ucieszyłam.
- Naprawdę? Ale się cieszę! – powiedziałam i wpadłam w jego objęcia.
- W sumie jeszcze nie do końca jest taki jaki był dawniej, ale już jest lepiej. Dziękuję – wyszeptał mi do ucha.
- Hej, Kendall, czy mógłbym z Tob… - do pokoju wszedł Zayn.
Czemu oni wszyscy to robią?
Czy wszyscy w tym domu nie umieją pukać?
- Eheem.. No tak… Nie ważne – powiedział i szybko wyszedł. Odkleiłam się od blondyna i poszłam za mulatem.
- Zayn! Zayn zatrzymaj się! – powiedziałam gdy już go dogoniłam. Schodził po schodach. O dziwo na dole nikogo nie było. – Dziękuję – powiedziałam gdy ten wreszcie stanął w miejscu. Patrzyliśmy sobie prosto w jego oczy. Dostrzegłam, że jego oczy były coraz ciemniejsze. Było w nich widać złość i odrobinę smutku. Czemu był zły? I smutny? Przecież mu nie zrobiliśmy.
- Co chcesz? – zapytał patrząc na swoje buty.
- Chciałeś pogadać – powiedziałam łagodnie. – Więc jestem.
- Myślałem, że jesteś teraz zajęta czym innym – burknął nadąsany.
- Byłam – poprawiłam go. Po chwili oboje milczeliśmy. To była niezręczna cisza więc szybko ą przerwałam. – To powiesz czy nie? – zapytałam. Chłopak zastanawiał się chwilę nad odpowiedzią i wreszcie powiedział :
- Nie możemy rozmawiać tutaj. Może wyjdziemy? – zapytał spokojnie.
- Teraz? – Malik jedynie skinął głową. – Okej – zgodziłam się i poszliśmy do wyjścia gdzie ubrałam buty.
Jak wkładałam do kieszeni spodni telefon poczułam, że czegoś tam brakuje. Wpadł mi do głowy pewien pomysł.
- Hej, wiesz gdzie Niall mógł by coś, no nie wiem, schować? Przede mną? – zapytałam a on od razu się zaśmiał.
- Chyba wiem o co ci chodzi – powiedział uśmiechając się. – Są trzy miejsca, w których mógł to ukryć. Jedno to auto. Drugie to jego pokój. A trzecie to kurtka. Ja pójdę do jego pokoju, ty idź do garażu, ten kto pierwszy skończy szuka w kurtce  – powiedział, a ja od razu go posłuchałam.
Weszłam do garażu, który był wow  ogromny. Mieściło się w nim kilka aut sportowych, dwa motory, bmx i quad. Byłam pewna, ze dwa ostatnie należą do Zayn’a.
Odszukałam wzrokiem czegoś na czym mogłyby być powieszone/położone kluczyki do aut. Gdy znalazłam odszukałam od odpowiedniego auta i nacisnęłam przycisk, aby otworzyć samochód.
Udało się za pierwszym razem.
Wow
Otworzyłam drzwi od strony kierowcy i zaczęłam szukać moich zgub (jeśli można było je nazwać zgubami). Przeszukałam całe, dosłownie całe, auto ale nigdzie ich nie było.
Gdzie on mógł je do cholery schować?!
Zrezygnowana wyszłam z garażu i zobaczyłam, że chłopaka jeszcze nie ma. Postanowiłam sprawdzić kurtkę. Było by mi łatwiej, gdyby była tu jakaś kurtka. Wieszak był pusty. Nic na nim nie było.
Świetnie.

*Zayn POV*
- Hej, wiesz gdzie Niall mógł by coś, no nie wiem, schować? Przede mną? – zapytała i od razu się zaśmiałem. Od razu wiedziałem co jej zabrał.
- Chyba wiem o co ci chodzi – powiedziałem i mimowolnie uśmiechnąłem się . – Są trzy miejsca, w których mógł to ukryć. Jedno to auto. Drugie to jego pokój. A trzecie to kurtka. Ja pójdę do jego pokoju, ty idź do garażu, ten kto pierwszy skończy szuka w kurtce – zakończyłem. Patrzyłem jak Kendall wchodzi do garażu i sam poszedłem na górę. Gdy byłem przy drzwiach Niall’a lekko w nie zapukałem, ale nikt nie odpowiedział. Postanowiłem wejść do środka. Blondyna tu nie było, ale słyszałem szum wody, więc byłem pewien, że poszedł wziąć prysznic. Cicho podszedłem do jego szafki nocnej i sprawdziłem zawartość jej szuflad. Nic. Następnie sprawdziłem komodę i szafę. Nadal nic. Coś małego, prostokątnego za jakąś książką (skąd w ogóle wzięła się książka w pokoju Niall’a?) przykuło moją uwagę. Postanowiłem zobaczyć co to i podszedłem bliżej. Odsunąłem książkę i zobaczyłem paczkę papierosów. W środku była zapalniczka. Uśmiechnąłem się dumny z wykonanej ‘misji’ i zszedłem na dół do dziewczyny. Widać, że czekała już jakiś czas, bo siedziała na podłodze. Gdy pojawiłem się obok niej natychmiast się podniosła.
- Wiesz, może bym znalazła, ale tak jakby tu nie ma kurtek – powiedziała oskarżycielskim tonem. Zerknąłem na wieszak. Rzeczywiście nic na nim nie wisiało. Zacząłem się śmiać. Kendall razem ze mną.
- Mam coś na pocieszenie – powiedziałem machając białym pudełeczkiem w ręce.
- Dzięki Zayn – powiedziała  uśmiechając się szeroko. – To co? Możemy już chyba iść? – zapytała. Od razu mina mi zrzedła.
No tak…
- Tak chodźmy – odpowiedziałem cicho. Otworzyłem drzwi i wyszliśmy. Przeszliśmy przez ulicę i wstąpiliśmy na teren parku. O dziwo było tu całkiem mało ludzi. W sumie to dobrze. Zauważyłem, że dziewczyna przygląda mi się i zacząłem mówić.
- No więc chciałem pogadać z tobą o Perrie – oznajmiłem, a ona wydawała się być zdziwiona, ale nie przerywała mi. – Chyba już wiesz, że miedzy nami ostatnio się nie układało, co można wyczytać z każdej gazety dla nastolatków. ‘’ Czy Zayn Malik i Perrie Edwards są jeszcze razem? Co poszło nie tak? Czemu już ich nie widujemy razem? Czy idol milionów nastolatek zerwie ze swoją dotychczasową dziewczyną
, bo znalazł sobie inną?’’ – zacytowałem i udałem, że się tym fascynuje, na co dziewczyna się zaśmiała. – Więc nie. Nie znalazłem sobie nikogo. Po prostu… wszystko spieprzyłem. To co budowaliśmy miesiącami udało mi się zniszczyć w dwa, trzy tygodnie. Ona upiera się, że to przez nią. Ale… ale to moja wina. Ja ją zaniedbuje… Zaniedbuje nasz związek… Nie chciałem tak. Nie chce jej zranić. Nie chciałem ranić nikogo, ale jakoś mi nie wychodziło. Ale teraz… teraz pojawiłaś się ty – spojrzałem jej w oczy i zatrzymałem się. – Ty wszystko zmieniłaś. Dzięki tobie jestem teraz normalny – podkreśliłem słowo normalny.
- Zayn, ale ja przecież, nic nie zrobiłam – powiedziała tak jakby się bała mojej reakcji. Chciała jeszcze coś dodać, ale jej przerwałem :
- Pojawiłaś się w życiu nas wszystkich. Mam na myśli chłopaków. Wiele zmieniłaś przez ten krótki czas. Naprawdę. Dz… Dziękuję… ci – powiedziałem i ją przytuliłem. Nie wiedziałem czemu. Po prostu musiałem. Przez chwilę się wahała, ale też mnie objęła.
Po chwili odsunęła się. Staliśmy tak i patrzyliśmy na siebie i powiedziałem:
- Mam jeszcze jedną sprawę.
- Jaką? – zapytała. Jej twarz nie zdradzała, żadnych uczuć. Tak jak moja.
- Chciałbym, żebyś pomogła mi… w… - nie mogłem skończyć. Jakaś mała część mnie podpowiadała mi, że to zły pomyśl i będę go później żałować, ale jej nie słuchałem. – W zerwaniu z Pezz.
- Co?! – zapytała głośno, ale zachowała spokój. – Jak to? Ty nie możesz! – powiedziała na mnie z wyrzutem. –  Złamiesz jej serce – powiedziała po chwili i wydała się być smutna.
- Wiem… Ale będąc z nią dalej, będę ją jeszcze bardziej ranił – powiedziałem i wymusiłem uśmiech. – Chcę, żeby była szczęśliwa. Ze mną nie będzie. To… pomożesz mi? – zapytałem obawiając się odpowiedzi.
- No dobrze – powiedziała po długim namyśle. – Ale ja coś to ja o niczym nie wiem.
- Okej. Dzięki – powiedziałem zadowolony.

************
- Więc musisz być spokojny i delikatny. Nie możesz wejść do pokoju ot tak i powiedzieć ‘z nami koniec’. Rozumiesz? – zapytała, a ja skinąłem tylko głową. – Musisz ją gdzieś zabrać, nie wiem, do parku? Do kawiarni? Ty musisz zdecydować. Masz dwa wyjścia : albo walić prosto z mostu, że wam się nie układa, albo zająć ją jakąś rozmową o czymś mało ważnym i dopiero później przejść do sedna. Radziłabym ci drugą opcję, ale sam musisz zdecydować – znowu skinąłem. -  Później zacznij na przykład mówić i tym, ze wam się ostatnio nie układa, czy coś. Potem…

************

- No dalej – zachęcała. – Spróbuj ze mną zerwać jakkolwiek to brzmi – powiedziała i uśmiechnęła się.
- Okej, więc, musimy porozmawiać o… naszym związku... Perrie - dziwnie było wypowiadać jej imię widząc kogoś innego zamiast niej. Mówiłem dalej. - Ostatnio nie układało się nam jakoś specjalnie. Bardzo mi na tobie zależy, uwierz. Ale… ale ja po prostu nie chcę, żebyś dalej cierpiała… Przeze mnie… Nie obwiniaj się za to. To ja wszystko zjebałem.
- Ale Zayn! Ja cię dalej kocham! – wykrzyczała do mnie przez łzy.
Wooow.
Ona jest świetną aktorką.
- Nie Perrie. Nie mów tak. Nie pogarszaj tego wszystkiego jeszcze bardziej, proszę  – spojrzałem prosto w jej oczy, które błyszczały od płaczu. – Tak będzie lepiej dla nas obojga. To już koniec. Koniec nas – powiedziałem i wyszedłem z kuchni, gdzie ćwiczyliśmy.
- Nie Zayn, dla mnie to nie jest koniec. Nie mogę zapomnieć o człowieku, który mnie uszczęśliwia! – krzyknęła za mną. Wróciłem do kuchni i stanąłem naprzeciwko niej.
- Perrie, ale ja.. ja już cię nie kocham – powiedziałem stanowczo i wtedy zaczęła płakać jeszcze bardziej, a ja wyszedłem po raz drugi.
- Było dobrze? – zapytałem ponownie wracając do kuchni, co powtarzałem dzisiaj już jakieś 10 razy.
- Tym razem było bardzo dobrze – powiedziała bijąc mi brawo i ocierając oczy z łez.
- Jesteś świetną aktorką – pochwaliłem ją.
- Lata praktyki – powiedziała i zaśmiała się. – Jak byłam jeszcze mała zawsze tak przekonywałam rodziców do czegoś czego chciałam.
- Brawo – powiedziałem i uśmiechnąłem się. – Czy uważasz, że jestem gotowy? – zapytałem poważnie.
- Gotowy na co? – zapytała dziewczyna wyraźnie zbita z tropu. – Aaa! Tak jesteś już gotowy, żeby zerwać z Perrie – dodała po chwili. – Jednak dalej myślę, że to zły pomysł – powiedziała i zwiesiła głowę.
- Według mnie to najlepsze, co mogę dla niej zrobić – powiedziałem patrząc jej prosto w oczy.
- Skoro tak mówisz – westchnęła.
Gdy wróciliśmy nikogo nie było, więc mogliśmy trochę poćwiczyć. Kendall powiedziała mi jeszcze raz dokładnie co mam zrobić i jak powiedzieć. Ćwiczyliśmy to jakieś kilkanaście razy i wyszło dopiero teraz.
Podszedłem do szafki wyciągnąć kubek. Wyciągnąłem również sok pomarańczowy i nalałem go do szklanki.
- Nie powinnaś być teraz w szkole? – zapytałem nagle. – Znaczy tak ogólnie. Masz w końcu osiemnaście la… - przerwała mi.
- Siedemnaście – poprawiła.
- Siedemnaście lat – powiedziałem powoli. – Powinnaś się teraz uczyć. Widziałem cię w szkole tylko raz.
- Spokojnie Zayn  - powiedziała i zdawała się tym nie przejmować. – Zawsze tak chodziłam do szkoły. Moi rodzice mnie nie pilnują, więc z tego korzystam – uśmiechnęła się.
- I co robiłaś codziennie jak nie było cię w szkole? – zapytałem zaciekawiony. My nigdy nie skończyliśmy szkoły. To było dość dziwne, że inne dzieciaki chodzą codziennie do szkoły i ich problemami był brak zadania domowego. My w tym czasie mieliśmy tysiące prób, trasy koncertowe, sesje zdjęciowe do magazynów...
- Czasem chodziłam na imprezy z Matt’em i Rose, czasem sama. Czasem siedziałam w domu. Spotykałam się z różnymi kolesiami. Różnie to bywało. Jak wracałam to zawsze nauczyciele mieli problem z moją nieobecnością – lekko się uśmiechnęła. – Opuszczałam najważniejsze testy, sprawdziany. Ale wychodziłam na dwóje i jakoś się udawało. Teraz się poprawiłam – przychodzę zaliczać to wszystko i częściej jestem w szkole. W sumie to musze mieć ileś tam godzin, bo inaczej nie mogłabym być w drużynie.
- Grasz w coś?
- Mhm. W hokeja na trawie.
- Serio? Nie spodziewałbym się tego po tobie – oznajmiłem.
- Czemu?
- Nie wiem. Tak jakoś nie pasuje – powiedziałam na co ona parsknęła śmiechem. Popatrzyłem na zegarek zaciekawiony która jest godzina, bo chłopaków nie ma już długi czas.
- O nie – powiedziałem cicho.
- Co jest? – zapytała dziewczyna.
- Jest druga w nocy. A ich jeszcze nie ma.
- Co? Jak to? Sprawdźmy w pokojach – powiedziała brunetka i poszła na schody. Przeskakiwałem po dwa żeby być na górze szybciej. Otworzyłem drzwi pokoju Niall’a – pusto.  U Harr’ego – pusto. Dziewczyna zobaczyła do pokoi Liam’a i Louis’a i u nich także nikogo nie było.
- Kurwa – przeklęła pod nosem. Widziałem, ze wyciąga telefon i wybiera szybko jakiś numer. – Ja dzwonie do Niall’a i Louis’a. Ty zadzwoń do Liam’a i Harr’ego! – powiedziała i już było słychać, że rozmawia z Louis’em. Pośpiesznie wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Liam’a.
- Liam? Gdzie ty jesteś? Wiesz w ogóle która jest godzina? – zapytałem niemal krzycząc.
- Właśnie wiem. Jest 2:50 a ja śpię. Jestem u Sophii – ostatnie zdanie wypowiedział szeptem.
- Dobra – powiedziałem i w tej samej chwili mi ulżyło. Wybrałem szybko numer Hazzy.
- Czego chcesz? – warknął do słuchawki.
- Gdzie ty kurwa jesteś Styles?
- Jestem u mamy idioto. Mówiłem wam to już dawno – powiedział i zaczął się cicho śmiać. – A myślałeś, że gdzie?
- Nie wiem. Nie obchodzi mnie to.
- Ehh.. Dobranoc Zayn – powiedział kiedy się rozłączałem. Spojrzałem pytającym wzrokiem na Kendall.
- Lou jest u El, a do Niall’a nie mogę się dodzwonić – powiedziała i zrobiła się smutna.
Szczerze mówiąc nie wiem czemu wcześniej jej nienawidziłem. Teraz bardzo mi pomogła. Może to przez to? Oby nie. Nie chcę, żeby ktokolwiek się o tym dowiedział. To była tylko i wyłącznie moja sprawa. I nawet jak przestanę to i tak do tego wrócę. To przyciąga jak magnes.
Na samym początku naszej znajomości nie lubiłem Kendall. Nie wiem czemu. Po prostu nie chciałem jej tu. Może dalej jej tu nie chcę? Nie wiem. Nie umiem tego teraz wyjaśnić. Pomogła mi. Ale to chyba nie oznacza, że od razu muszę być dla niej miły cały czas?
Wiedziałem, że przez chłopaków byłem już na skraju wytrzymałości. Jednak zdobyłem się na dobroć i zapytałem próbując brzmieć przy tym jak najbardziej normalnie
- Może… Może cię odwieść? Do domu? – zapytałem.
- Nie. Chyba tu zostanę. I poczekam aż Niall wróci – powiedziała i wtedy coś we mnie pękło. Chyba chciała jeszcze coś dodać, ale ej nie pozwoliłem.
- Tak. Bo ty tu jesteś tylko dla niego! Nie obchodzi cię nikt inny w tym pieprzonym domu tylko on! Jak jesteś tutaj masz przejmować się wszystkimi! Masz nas kurwa traktować jak jego! Myślisz, ze on jest jakiś lepszy? Nie jest! Jest taki jak każdy z nas!– ryknąłem, a ona zdziwiła się moją reakcją.
I dobrze.
- I nawet nie waż się wchodzić do mojego pokoju – wycedziłem przez zaciśnięte zęby i poszedłem do swojego pokoju zamykając drzwi z hukiem. Słyszałem, że coś mówiła, ale nie słuchałem jej. Szybkim ruchem zamknąłem je na klucz. 
Była tylko jedna rzecz którą chciałem zrobić.





______________________


Hejka :3
Z okazji walentynek rozdział jest dzisiaj :D
Wooow dodałam rozdział aż jeden dzień wcześniej XD
Myślę, że będziecie z niego zadowoleni

Mi czegoś brakuje 
Nie wiem czego lol
Dobra nie ważne 
Komentujcie, wysyłajcie znajomym itd. itd.
Papa ;*
Pamiętaj, że każdy komentarz motywuje do dalszego pisania.


Irish Princess xx

6 komentarzy:

  1. Ja tez nie wiem czego tu brakuje lol xD
    no bo rozdział jest super ;*
    czyżby Zayn był zazdrosny o Kendall?
    Uuu..
    Wiedziałam, że będzie chciał zerwać z perrie
    czułam to :P
    z niecierpliwością czekam na kolejny i życzę dużo, dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bosko, jest meeeeeeeega :*
    w sumie jestem rozdarta i nie wiem z kim powinna być Kendall :)
    Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem zaskoczona trochę XD Bo tu Zayn miły itd. A nagle tak wybuchł, ok widać ,że zależy mu na Kendall i coś w nim pękło ,ale tak się na nią wydarł i jej nie słuchał wow. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. I super rozdział :* Kocham te ff

    OdpowiedzUsuń

każdy komentarz motywuje do pisania <3